O tym

Marvelowska Scarlet Witch, Wanda Maximoff, po przeżyciu osobistej straty stworzyła sobie iluzoryczny świat, w którym mogła się schronić. Świat, który zbudowała z sitcomów oglądanych w dzieciństwie, w jego najgorszych chwilach.

Ja też to robię.

Pod koniec lutego i na początku marca obejrzałam raz jeszcze bajki, oczywiście w wariancie z okropnym lektorem, oraz telewizyjne programy z lat dziewięćdziesiątych i przełomu wieków w formacie cyfrowym. Te kiczowate, wesołe i pokręcone treści stanowiły dla mojego pokolenia obecnych trzydziestolatków ochronę przed zewnętrznym światem. Szukam więc podwójnej ochrony – w przeszłości i w tym, co chroniło mnie przed przeszłością, gdy była jeszcze teraźniejszością.

Nie musiałam wyjaśniać „co się wydarzyło” pod koniec lutego 2022. To jeden z rodzajów milczenia. Milczenie typu: „wszyscy wszystko wiedzą”.

Obejrzałam również parę odcinków programu „O tym”. Na tle gości z fatalnymi fryzurami, w sweterkach i okularach z grubymi szkłami, ciemnoskóra prowadząca w białej peruce i srebrnych sukienkach miała najwyraźniej uosabiać niezrozumienie, wspaniałość i egzotyczność nienazwanego wprost tematu. Nie istniała leksyka pozwalająca rozmawiać po rosyjsku bez wulgaryzmów na temat seksu. Dlatego mówiono: „zaproponował mi «to»”, „często «to» robicie?”. Teraz mówimy tak samo: „w naszej trudnej sytuacji”, „w tym niełatwym czasie”, „jak się «teraz» czujesz?”, „masz «tam» rodzinę?”, „czego się boisz od «tamtego dnia»?”.

To również milczenie z kategorii „wszyscy wszystko rozumieją”, ale też milczenie eufemizmów i słów zastępczych (największy czarny charakter mojego dzieciństwa? Ten, którego imienia nie wolno wymawiać!), i milczenie-strach, i milczenie-piętnaście-lat-za-fejki.

„By się zatem wzbogacić raz-dwa: Cicho sza, cicho sza, cicho sza!” – śpiewali w swoich cichych kuchniach ci, którzy są starsi o parę pokoleń. „Czasem lepiej żuć niż mówić” – usłyszałam w reklamie, gdy szłam do szkoły. W szkole przez dziesięciolecia uczono nas bezdyskusyjnie potępiać Mołczalina i zachwycać się torturowaną partyzantką. „Nie, nie wiem, nie powiem” – powtarzała przed śmiercią.

Niczym dzwon alarmowy, któremu Borys Godunow nakazał wyrwać serce, wibrują cichym szumem milczenia:

– milczenie ze strachu przed napisaniem do przyjaciół „po tamtej strony granicy” – a nuż zdążyli cię znienawidzić;

– milczenie kwadracików farby nad miejskimi informacjami „o tej sytuacji” / „o naszych ciężkich czasach”;

– milczenie zablokowanych mediów, jednego po drugim, jednego po drugim…

– milczenie typu: „nie mówmy już o polityce” na rodzinnych spotkaniach, bo lepiej nabrać wody w usta niż kłócić się ze sobą;

– milczenie „to nie pora mówić, że miasto X w sąsiednim kraju jest ci bliskie nie mniej niż miasto Y w twoim”, bo zostaniesz uznany za okupanta;

– milczenie-rada z komunistycznego plakatu „Strzeż tajemnicy państwowej”;

– milczenie „nie zaszkodź” tym, którzy są od ciebie zależni;

– milczenie wyjeżdżających – trzeba zdążyć kupić bilety i wynająć mieszkanie, póki ceny nie wzrosły;

– milczenie typu: „skoro wyjechaliście, to japa cicho”;

– milczenie typu: „jak można publikować posty z kotkami i zdjęcia swoich wyszukanych śniadań, kiedy dzieje się «coś takiego»”;

– milczenie nieodpowiadania na obraźliwe słowa;