Nie pamiętam, gdzie P. kupiła motek zielonej wstążki. W sklepie internetowym „Ozon” sprzedają za czterysta rubli, ale P. miała inną wstążkę, nie tak szeroką i dużo krótszą. I na pewno kosztowała mniej.

Kiedy się spotkaliśmy, został jej tylko niecały metr wstążki.

Pierwszą wstążkę przywiązaliśmy na oparciu ławki. Ławka jest zwrócona tyłem do pomnika na cześć Olimpiady albo Uniwersjady. Pomnik wygląda tak, jakby o Uniwersjadzie chciano jak najszybciej zapomnieć. A przecież wtedy młodzież wysyłano po prostu na zajęcia sportowe.

Potem wstążki znalazły się na znaku drogowym, na sygnalizacji świetlnej i ławce koło komendy uzupełnień. Zdziwiliśmy się, że budynek komendy jest zbudowany według tego samego projektu, co i przedszkole naprzeciwko...

Przy wejściu do przedszkola wisi kolorowy plakat. Zaprasza dzieci na kółka zainteresowań. Tańce, rysunek, śpiew. Przy wejściu do komendy uzupełnień nie ma nic oprócz wypłowiałego banera: samoloty, szeregi żołnierzy. Flaga Rosji wyblakła i prawie przypomina flagę nie-Rosji.

Tak było w marcu lub w kwietniu. Teraz, kiedy to piszę, jest koniec lipca, i możliwe, że przy komendzie też już wisi jakiś plakat.

Potem usłyszeliśmy, jak biją dzwony. Okazało się, że w cerkwi koło akademii FSB. Cerkiew ma na Yandexie ocenę 4,7, bo jednej użytkowniczce nie spodobało się, że przy wejściu stoi bramka do wykrywania metalu – psuje aurę.

Park naprzeciwko akademii FSB jest duży.

Resztę wstążki zużywamy na park. Na zielono zostaje ozdobiona balustrada schodów. Znak stop. Dwie ławki. Jakby ktoś miał ochotę, to między naszymi wstążkami mógłby przebiec sztafetę.

P. jest w Moskwie tylko na krótko. Wybiera się do Afryki. Potem dowie się, że dostała pracę w Indiach. P. ma oczy koloru zielonej wstążki i nie chce być zatrzymana. I ja też nie chcę być zatrzymany.

Dlatego tego dnia boimy się razem i razem rozwieszamy zielone wstążki.

Myślę o innych. O dwóch mieszkankach zajętej przez nazistów wyspy Jersey, które wsuwały pod wycieraczki nazistowskich samochodów bibułki do papierosów z groźbami pod adresem ich właścicieli. Gestapo nigdy ich nie znalazło.

O egipskich motocyklistkach, które co weekend jadą szosą z Kairu do Suezu, protestując przeciw mizoginii i szowinizmowi. Są nękane, niszczą im motory, ale one i tak spotykają się i znowu jadą.

Myślę o pieśniach amerykańskich niewolników, w których przekazywali sobie zaszyfrowane wiadomości.

O „milczącej pikiecie” Daszy Serenko. Jeździła komunikacją miejską z plakatami albo napisami na ubraniu lub torebce. Na przykład w dniu ślubu jechała metrem z takim tekstem: „Kochamy się i bierzemy dziś ślub, ale co by się zmieniło, gdybyśmy były tej samej płci?”.

Nie wiem nawet, jak do tego wszystkiego pasuje zielona wstążka. I czy w ogóle pasuje. Czasem myślę, że to bardzo głupie: po prostu wyjść, powiesić wstążkę i jechać dalej. Przecież to nie jest żaden protest, prawda?